Policja pomyliła farmę bitcoinów z plantacją marihuany
Brytyjska policja zakończyła działalność kopaczy kryptowaluty. Funkcjonariusze na farmę bitcoinów natrafili jednak zupełnie przypadkiem, szukając plantacji marihuany.
Wzrost kursu Bitcoina, który nastąpił na przestrzeni ostatnich miesięcy sprawił, że coraz więcej osób zajmuje się wydobyciem kryptowalut. Jak grzyby po deszczu powstają więc farmy wypełnione koparkami, które często działają nielegalnie.
Kopanie bitcoinów zużywa bowiem ogromne ilości energii, zmniejszającej rentowność biznesu. Górnicy nielegalnie podłączają się więc do linii energetycznych, kradnąc do swej działalności prąd o ogromnej wartości.
Daily Mail opisuje przypadek zamknięcia jednej z takich nielegalnych farm zlokalizowanych w przemysłowej dzielnicy West Midlands. Policja od pewnego czasu obserwowała to miejsce, rejestrując sporo ludzi odwiedzających je o różnych porach dnia. Zauważono również sporo okablowania oraz przewody wentylacyjne, zaś policyjny dron przy pomocy kamery termowizyjnej zarejestrował duże źródło ciepła znajdujące się w budynku.
Funkcjonariusze sądzili więc, że mają do czynienia z zakamuflowaną plantacją marihuany, więc zdobyto nakaz pozwalający wejść do środka. Na miejscu policjanci przeżyli niemałe zaskoczenie, gdyż w budynku zamiast narkotyków znaleziono olbrzymią farmę bitcoinów składającą się z około 100 koparek. Jej właściciele nielegalnie podłączyli się do sieci energetycznej, kradnąc do jej zasilania energię o wartości wielu tysięcy funtów.
Policja przejęła sprzęt i będzie starała się teraz starała się trwale go przejąć na mocy ustawy o dochodach z przestępstw. Podczas nalotu nikogo jednak na farmie nie było, więc nie dokonano żadnych aresztowań. Policja będzie jednak prowadzić dochodzenie wspólnie z właścicielem posesji.
Technogadżet w liczbach