Niektóre aplikacje handlują naszą lokalizacją. Otrzymują je dziesiątki rożnych firm
Dziennikarze NY Times odkryli spory problem związany z mobilnymi aplikacjami. Wiele z nich sprzedaje firmom nasze dane lokalizacyjne, a sprawa dotyczy systemów Android oraz iOS.
Nie jest tajemnicą, że wiele używanych przez nas aplikacji, zapisuje naszą aktualną lokalizację. Nie jest to problemem gdy dane zbiera się anonimowo i nie łączy się ich z żadną osobą. A używa się ich wyłącznie do różnego rodzaju analiz. Problem zaczyna się wówczas, gdy gromadzone informacje sprzedaje się firmom reklamowym. Natomiast gromadzone dane mają taką dokładność, że można dzięki nimi zidentyfikować poszczególne osoby.
Dziennikarze NY Times odkryli bowiem, że wielu producentów aplikacji sprzedaje rejestrowane dane zewnętrznym firmom. A to już jest bardzo groźne, gdyż na podstawie gromadzonych informacji, można dość precyzyjnie śledzić daną osobę, poznając jej rozkład dnia, nawyki itp. Dziennikarze jako przykład wykorzystali 46-letnią nauczycielkę Lisę Magrin. Kobieta codziennie dojeżdża kilkanaście kilometrów do szkoły, w której pracuje. Aplikacja rejestruje jej lokalizację co dwie sekundy. I choć baza danych nie wspomina jej nazwiska, to dziennikarze byli w stanie określić na mapie trasę, którą każdego ranka pokonuje. Śledzili ją również w drodze na umówioną wizytę u dermatologa oraz do domu jej byłego chłopaka. W innych przykładach znaleźć można m.in., dane telefonu używanego przez dziecko. Pokazują w jakich godzinach znajduj się w szkole, ile czasu spędza na placu zabaw itp.
Biznes sprzedany danych lokalizacyjnych wart jest 21 mld dolarów rocznie
Zdaniem dziennikarzy, co najmniej 75 firm otrzymuje anonimowe dane lokalizacyjne. Pochodzą m.in., z aplikacji oferujących lokalne wiadomości, prognozę pogody oraz inne informacje. Te firmy śledzą co najmniej 200 mln telefonów używanych na terenie Stanów Zjednoczonych, mogąc określić lokalizację właściciela z dokładnością do kilku metrów. Aktualizacji informacji dokonuje się natomiast 14 tys. razy dziennie, co zapewnia dużą ich dokładność. Firmy wprawdzie interesują się bardziej tworzeniem wzorców, zamiast samymi danymi, to nie można wykluczyć, że ktoś posiadający do nich dostęp może wykorzystać je w inny sposób. W ten sposób może więc połączyć telefon z adresem, w którym dana osoba spędziła noc.
Aplikacje rzadko proszą użytkownika o zgodę
Sprzedaż tego typu danych reklamodawcom, to bardzo lukratywny biznes, którego roczna wartość szacowana jest na 21 mld dolarów. Co gorsza wiele aplikacji nie informuje użytkownika, że gromadzone mogą być sprzedawane zewnętrznym firmom. Nie prosi też o zgodę na ich udostępnianie. Dziennikarze przebadali bowiem 17 aplikacji wysyłających dane reklamodawcom i tylko trzy na iOS oraz jedna na Androida, informowały o takim działaniu prosząc o zgodę. Jedna z aplikacji o nazwie theScore, co prawda informowała, że lokalizacja użytkownika może zostać wykorzystana. Pomijała jednak fakt, że w rzeczywistości dane trafiają do 16 różnych firm.
Google i Apple walczą z tym procederem
Dobrą wiadomością jest to, że Google i Apple starają się walczyć z tym procederem, wprowadzając w swych systemach odpowiednie mechanizmy. W najnowszej wersji Androida znajdziemy m.in., funkcję ograniczającą działania nieaktywnych aplikacji. Mogą one zbierać dane lokalizacyjne tylko kilka razy na godzinę. Apple z kolei wymaga od deweloperów, by funkcje zbierania danych ograniczały się wyłącznie do określonych aplikacji, w których są niezbędne.
Być może wkrótce problem ten zostanie rozwiązany prawnie. Senator Ron Wyden złożył bowiem propozycję nowej ustawy, która ogranicza gromadzenie i sprzedaż danych lokalizacyjnych. Jego zdaniem mogą bowiem ujawniać najbardziej intymne szczegóły życia danej osoby. Nie można więc trzymać konsumentów w niewiedzy w kwestii udostępniania tych danych oraz ich sprzedaży. Nie można też odbierać im możliwości decydowania co dzieje się z tymi informacjami.
Źródło: Nytimes.com
Technogadżet w liczbach