Apple wygrało spór o nazwę iBooks

Apple jest firmą, która sama patentuje wszystko co się da, usiłując przywłaszczyć sobie nawet potocznie używane słowa i za naruszenie patentów wytacza procesy. Jednak tym razem ktoś inny próbował działać podobnie jak amerykański gigant.

Apple od kilku lat używa słowa iBooks, to określania swej cyfrowej księgarni oferującej książki, które można czytać na urządzeniach przenośnych. Latem 2011 roku, nowojorski wydawca John T. Colby, wytoczył Apple proces, ponieważ jest właścicielem patentu na to wyrażenie i uznał, że kalifornijski koncern go naruszył. Po niemal dwóch latach przepychanek, wreszcie zapadł w tej sprawie wyrok.

Colby twierdzi, że 2006 i 2007 roku kupił od nowojorskiego wydawcy Byron Press, kilka aktywów, w tym m.in. “ibooks”, pod którym to szyldem wydał wiele książek zarówno w miękkich, jak i twardych okładkach. Proces nabywania aktywów rozpoczął się jeszcze w 1999 roku, a więc na długo zanim Apple zaczęło używać tego określenia do swej księgarni.

W pozwie wydawca podkreślił, że Apple zaczął używać tego określenia w 2010 roku, tuż po wprowadzeniu na rynek iPada, co uczyniło je kompletnie bezwartościowym.

Sąd jednak nie podzielił zdania Colby’ego, tym bardziej, że logotyp nazwy używany przez obie firmy, różni się od siebie. Wydawca korzysta ze słowa wspartego znakiem żarówki, natomiast Apple ma w tym miejscu otwartą książkę. Dlatego też sędzia Denise Cote zajmujący się tą sprawą uznał, że pochodzenie słowa ibooks jest naturalne i po prostu oznacza sprzedaż cyfrowych książek, a więc Apple nie mogło naruszyć znaku handlowego.

Źródło: Gigaom.com

You may also like...