Apple, Microsoft i Adobe winni zmowy cenowej?
Zmowa cenowa to działanie najbardziej szkodliwe dla konsumenta, ponieważ ogranicza konkurencję i sprawia, że musi on przepłacać za towary. A właśnie w takiej zmowie cenowej prawdopodobnie uczestniczą Apple, Microsoft oraz Adobe.
Wszystkie trzy koncerny są obecnie przesłuchiwane w Australii przed rządową komisją, ponieważ istnieje podejrzenie, iż zawyżają ceny produktów oferowanych w dystrybucji cyfrowej. Apple oczywiście broni się przed zarzutami, próbując zwalić winę na dystrybutorów treści i koncerny muzyczne twierdząc, że to one są winne wysokich cen.
Należy tu wyjaśnić, że australijski parlament prowadzi obecnie śledztwo przeciwko Adobe, Apple oraz Microsoftowi, podejrzewając ich o aż 50 procentowe zawyżanie cen produktów w cyfrowej dystrybucji, w porównaniu do reszty świata.
Kalifornijski koncern od razu próbuje bronić się przed zarzutami. Tony King, szef Apple na Australię, Nową Zelandię oraz Południową Azję twierdzi, że za wysokie ceny treści odpowiadają wyłącznie ich dostawcy, tacy jak sieci telewizyjne, wytwórnie nagraniowe oraz studia filmowe, ponieważ ceny Apple ustalane są na bazie hurtowych cen proponowanych przez dostawców.
Wszystkie firmy twierdzą też, że ceny w Australii są wyższe ze względu na wyższe koszty pracy, kwestie praw autorskich, geograficzne różnice, a także 10 procentowy australijski podatek od produktów i usług. Może ktoś uwierzyłby w te bajeczki, gdyby nie fakt, że chodzi o sprzedaż cyfrową, więc koszty pracy tutaj nie istnieją, bo i tak produkty oferowane są z serwerów, które zapewne stoją w Europie, lub Azji.
Tymczasem rzeczywiście wszystkie trzy firmy oszukują Australijczyków na potęgę. Na przykład pełny pakiet Adobe kosztuje tam 3,175 dolarów. Tymczasem za to samo Amerykanie płacą jedynie 1,899 USD. Konsumencka grupa adwokacka Choice ustaliła, że zarówno oprogramowanie, jak i sprzęt oferowany w Australii, sprzedawany jest o 50 procent drożej. Co jest o tyle dziwne, że przecież komputery i tak składane są w Chinach, czyli rzut beretem od Australii, więc powinny być tańsze.
Szkoda, że w Polsce nie robi się takich porównań, bo wyszłoby, że jesteśmy podobnie oszukiwani. Dla przykładu Windows 8 OEM 64-bity kosztuje u nas nieco ponad 550 zł, tymczasem w USA to samo to wydatek około 310 złotych. Jak widać, różnica wynosi aż 63 procent! Z kolei Adobe Indesign CS6 BOX, kosztuje u nas ponad 2,600 zł, w USA natomiast około 2,000 zł.
Źródło: Reuters.com
Technogadżet w liczbach