Chiny oskarżają USA o cyberataki na swoje strony internetowe
Niektórzy jednak mają poczucie humoru. Na przykład tacy Chińczycy. Co prawda jest ono dość specyficzne, ale jednak. W odpowiedzi na ostatni raport firmy Mandiant, która połączyła cyberataki na USA z jednostką numer 61398 Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, chińskie Ministerstwo Obrony oskarżyło Stany o ataki na swoje strony.
– (…) chińskie strony wojskowe muszą mierzyć się z poważnym zagrożeniem ze strony hackerów od czasu swojego powstania. W ostatnich latach liczba ataków stale wzrasta – mówi rzecznik chińskiego Ministerstwa Obronty Geng Yansheng. – Opierając się na adresach IP, strony Ministerstwa Obrony oraz China Military Online były w roku 2012 atakowane średnio 144 000 z zagranicy, z czego 62,9 procent cyberataków pochodziło z USA. (…) Mamy nadzieję, że Stany mogą to wyjaśnić.
Nie chodzi o to, że Amerykanie nie próbują szpiegować Chińczyków. Skoro napisali Stuxnet, by atakować Iran, dlaczego nie mieliby prowadzić w internecie podjazdowej wojny z Chinami?
Interesujące jest natomiast chińskie odwracanie kota ogonem, zwłaszcza w kontekście doniesień medialnych o chińskim cyberwojsku atakującym amerykańską infrastrukturę oraz tego, że władze ChRL kategorycznie im zaprzeczają. Ale jeszcze bardziej interesujący jest ton, w jakim rzecznik chińskiego ministerstwa obrony wypowiadał się na ten temat – dużo bardziej stanowczy niż uspokajająca reakcja USA na doniesienia Mandiant.
Źródło: tech.wp.pl
Technogadżet w liczbach