Facebook sprzedał bloggerowi fałszywych fanów
Farmy fałszywych fanów obecne na Facebooku nikogo już dziś nie dziwią. Skoro bowiem jest na nich popyt, to zawsze znajdą się osoby, które ich zaoferują. Za odpowiednią rzecz jasna opłatą, by można się było popisać ich liczbą przed znajomymi lub potencjalnymi klientami.
Wprawdzie fałszywi fani obecni na Facebooku to rzecz normalna, jednak czymś zupełnie nowym jest świadomość, że dostarcza ich sam portal i jeszcze bierze za to pieniądze.
Derek Muller prowadzi na YouTube cotygodniowy podcast Veritasium zajmujący się tematami związanymi z nauką. Niedawno uznał, że czas zwiększyć popularność swego fanpage’a dlatego wykupił na Facebooku reklamę, która miała zwiększyć liczbę jej fanów. I faktycznie ją zwiększyła, tyle że w całości byli to fałszywi fani.
Należy tu zaznaczyć, że Derek nie kupował fanów na portalach aukcyjnych, lecz wykupił usługę promocji swego fanpage’a bezpośrednio na Facebooku, czyli miał prawo oczekiwać, że na jego stronę przybędą prawdziwi internauci. Tymczasem okazało się, że wydając 50 dolarów na reklamę, zyskał tylko puste konta, otrzymując 80,000 fałszywych lajków dla swego profilu.
Muller początkowo cieszył się, że jego profil tak szybko zyskuje na popularności. Gdy jednak przyjrzał się bliżej skąd pochodzą jego fani odkrył, że lajki pochodzą z krajów, gdzie znajdują się największe farmy fałszywych fanów, takich jak Egipt, Indie, Filipiny, Pakistan, Bangladesz, Indonezja, Nepal oraz Sri Lanka.
Poniższy wykres obrazuje przyrost fanów, zaś rozmiar każdego okręgu oznacza ich liczbę z konkretnego kraju. Pokazuje on również, że choć liczba fanów wzrosła, to ich zaangażowanie jest niemalże zerowe, co tylko potwierdza, że są fałszywi i dla strony są całkowicie bezwartościowi, nie zwiększając jej popularności.
Co gorsza, duża liczba fałszywych fanów sprawia, że trudniej jest dotrzeć do tych prawdziwych co wynika ze sposobu funkcjonowania Facebooka. Jeśli wrzucamy nowy wpis, Facebook umieszcza go w Aktualnościach niewielkiej części osób, by sprawdzić czy wzbudzi zainteresowanie. Jeśli wskaźnik odpowiedzi jest wysoki, wówczas wpis trafia do większej liczby śledzących naszą stronę.
Jeżeli natomiast nie wywołuje żadnej reakcji, wówczas liczba osób, która go przeczyta jest dużo niższa. Armia fałszywych fanów, może nam znacznie ten wskaźnik obniżyć, przez co trzeba wydać więcej pieniędzy na reklamę, by dotrzeć do większej liczby odbiorców.
Dla Facebooka to oczywiście bardzo korzystne rozwiązanie zapewniające większe zyski, lecz dla reklamodawców to prawdziwy koszmar. Muller zapewnia, że nigdy nie kupował fałszywych fanów, a mimo to płacąc Facebookowi za reklamę, otrzymał ich całkiem sporo.
Źródło: Washingtonpost.com
Technogadżet w liczbach