Pierwsze elektryczne Ferrari dostrzeżone podczas testów drogowych
Elektryfikacja nie ominęła także włoskiej marki. Znany producent testuje właśnie swoje pierwsze elektryczne Ferrari, które niebawem trafi na rynek w szokująco wysokiej cenie.
Prędzej czy później, moda na elektryczne auta musiała zawitać także do producentów supersamochodów, którzy wciąż korzystają z silników spalinowych. Jedną z marek, w której już wkrótce przestaniemy słyszeć charakterystyczny dźwięk motorów V12, będzie Ferrari. Włoski producent testuje właśnie pierwsze zasilane prądem auto, które przyłapano na drogach wokół firmowej fabryki.
Pierwsze elektryczne Ferrari
Auto miało naturalnie nałożony kamuflaż, by nie dało się dostrzec szczegółów stylistycznych. O tym, że jest to pojazd elektryczny, świadczyły cztery fałszywe końcówki układu wydechowego umieszczone pod zderzakiem, a także specjalistyczne opony Pirelli EV, opracowane z myślą o samochodach elektrycznych.
Na razie producent testuje napęd elektryczny z użyciem podwozia Maserati Levante, które wykorzystano już podczas prac nad pierwszym SUV-em Purosangue, z silnikiem V12. W tym momencie nie wiadomo do jakiej kategorii zaliczany będzie nowy pojazd, gdyż na razie jest to tylko platforma testowa. Biorąc jednak pod uwagę zastosowane podwozie, nie można wykluczyć, że może to być swego rodzaju crossover.
Na pewno można jednak spodziewać się szalonych osiągów, co z pewnością bardzo ułatwi zastosowanie napędu elektrycznego. Silniki zasilane prądem, gwarantują bowiem natychmiastowy dostęp do maksymalnego momentu obrotowego. Przyspieszenia takich aut wynoszące 3-4 sekundy do pierwszej setki, nie są więc niczym niezwykłym. Ferrari oczywiście słynie z osiągów, więc zapewne będą one jeszcze bardziej spektakularne.
Elektryczne Ferrari nie ma jeszcze konkretnej daty premiery, jednak na pewno nie będzie tanie. Nieoficjalnie mówi się, że jego cena może przekroczyć 500 tys. dolarów. Początkowo będzie to więc raczej produkt niszowy i stanowić ma najwyżej 10% łącznej sprzedaży marki. Jeśli jednak spodoba się klientom, być może firma zwiększy jego produkcję.
Technogadżet w liczbach