Program samodzielnej naprawy Apple przedmiotem coraz większej krytyki
Uruchomiony przez Apple program samodzielnej naprawy smartfonów, nie jest tak atrakcyjny jak może się wydawać. Klienci marki coraz bardziej go krytykują, wytykając wiele wad.
Jak informowałem parę dni temu, Apple uruchomiło program samodzielnej naprawy smartfonów. Amerykańska firma wyszła nim naprzeciw potrzebom klientów, którzy nie chcą płacić za usługi serwisowe i chcieliby zaoszczędzić na samodzielnej naprawie sprzętu. Producent dostarcza więc klientom narzędzia i zapewnia dostęp do podzespołów pozwalających wymienić uszkodzone elementy.
Można by oczekiwać, że program zapewni klientom marki same korzyści, ale tak nie jest. Program stał się bowiem przedmiotem coraz większej krytyki ze strony posiadaczy sprzętu. Niektóre aspekty usługi mogą okazać się niewystarczające, drogie, a pod pewnymi względami nawet inwazyjne.
Program samodzielnej naprawy smartfonów Apple ma wady
Przede wszystkim w niektórych przypadkach program kosztuje więcej niż usługa wykonana przez autoryzowany serwis. Poza tym problemem są też narzędzia niezbędne do samodzielnej naprawy sprzętu. Informowałem już, że producent je wynajmuje, a kosztuje to 49 dolarów na 7 dni. Problem w tym, że wcześniej trzeba zapłacić 1000 dolarów kaucji, aby je wynająć. Narzędzia należy następnie odesłać w ciągu siedmiu dni do producenta. Jeśli użytkownik się spóźni lub producent uzna, że stan narzędzi jest nieakceptowalny, wówczas kaucja przepada.
Innym z problemów jest stosunkowo krótka lista smartfonów, które kwalifikują się do programu. Są to bowiem tylko modele z rodziny iPhone 13, 12 oraz SE 2022. Może to wywoływać niezadowolenie posiadaczy starszych modeli, którzy również chcieliby utrzymać użyteczność swego sprzętu.
Samodzielna naprawa sprzętu może nie rozwiązywać problemów związanych z blokowaniem oprogramowania i prywatnością użytkownika. Do zamawiania części zamiennych, takich jak wyświetlacze i baterie, potrzeba ważnego numeru IMEI iPhone’a. Oznacza to, że wysyłane podzespoły są powiązane z danym urządzeniem i nie mogą być używane przez żadne inne osoby.
W przypadku wymiany wyświetlacza użytkownik musi też udzielić Apple dostępu do danych. W tym także do numerów seryjnych, nazw urządzeń, niektórych aspektów historii połączeń i danych o użytkowaniu aplikacji. Co więcej, dane dotyczą nie tylko naprawianego iPhone’a, ale także wszelkich inne akcesoriów lub innego sprzętu z nim sparowanego. Każda próba odrzucenia tych warunków podobno skutkuje nagłym brakiem dostępu do Face ID po naprawie sprzętu.
Nowy program miał więc ułatwić życie użytkownikom smartfonów Apple, a tymczasem wygląda na to, że jest dla nich mało korzystny.
Technogadżet w liczbach