Rapidshare na celowniku niemieckiego sądu
Po akcji wymierzonej w Megaupload, wiele podobnych serwisów hostingowych całkowicie znikło z rynku, lub ograniczyło swą działalność. Tak postąpiło także Rapidshare, które przykręciło nieco śrubę posiadaczom darmowych kont. Niemcy uważają jednak, że to nie wystarczy i żądają wprowadzenia polityki antypirackiej.
Polityka jest dość zaskakująca, ponieważ niemiecki sąd domaga się, by strona śledziła zewnętrzne witryny, które mogą linkować do chronionych prawem materiałów znajdujących się na Rapidshare.
Żądanie jest dość kuriozalne, bo po pierwsze Rapidshare w żaden sposób nie odpowiada za to co wrzucają jego użytkownicy i nie jest też zobligowany do monitorowania każdego pliku wrzucanego na jego witrynę, to jeszcze wymaga się od niego, by monitorował linki na całkowicie obcych stronach. Brzmi idiotycznie, prawda?
A to jeszcze nie koniec, bowiem sąd uznał, że jeśli wymyślone rozwiązania nie przyniosą efektu, Rapidshare może zostać zmuszony do wyłączenia użytkownikom możliwości anonimowego odwiedzania strony. Co prawda portal już śledzi IP użytkowników, lecz w przyszłości może zostać zmuszony do wymagania od nich identyfikacji.
Jak można się domyśleć, przedstawiciele Rapidshare złożyli do Sądu Najwyższego apelację od tego wyroku, jednak ta została odrzucona. Oznacza to, że albo witryna będzie musiała się wycofać z rynku niemieckiego, albo dostosować się do wyroku. Co gorsza, ta decyzja może zapoczątkować efekt śnieżnej kuli i wkrótce objąć swym zasięgiem inne witryny.
Źródło: Torrentfreak.com
Technogadżet w liczbach