Kosztowna Tesla skradziona z użyciem popularnej metody
Bezkluczykowy dostęp do auta po raz kolejny pomógł złodziejom w kradzieży samochodu. Tym razem ich łupem padła warta niemal 100 tys. dolarów luksusowa Tesla S.
Producenci samochodów starają się ułatwić korzystanie ze swych pojazdów, instalując na ich pokładzie szereg nowinek technologicznych. Wiele z nich jest z pewnością bardzo przydatnych, podnosząc komfort użytkowania samochodu. Niestety niektóre z nich mogą być wykorzystane przez przestępców do kradzieży pojazdu.
Taką funkcją może być bezkluczykowy dostęp do pojazdu. W teorii ma on ułatwić właścicielom życie, umożliwiając odblokowywanie zamków i uruchamianie silnika bez wyjmowania kluczyka w kieszeni. Wystarczy podejść do drzwi, a te automatycznie się odblokują rozpoznając właściciela. W praktyce może jednak stanowić zagrożenie, gdyż dzięki niemu kradzież pojazdu jest znacznie ułatwiona.
Złodzieje potrafią bowiem wzmocnić pasywny sygnał nadawany z kluczyka, co umożliwia im otwarcie i uruchomienie auta znajdującego się nawet kilkadziesiąt metrów od właściciela. Mogą go też uruchomić, a co gorsza silnik nie zgaśnie po wyjściu z zasięgu kluczyka, więc złodziej może spokojnie doprowadzić auto do dziupli. Niestety metoda nadal jest skuteczna, czego przykładem jest kradzież modelu Tesla S, którą zarejestrowały kamery monitoringu właściciela.
Na poniższym filmie widać, jak złodzieje przy pomocy tabletu przechwytują pasywny sygnał z kluczyka. Przejęte dane wykorzystują następnie do odjechania elektryczną limuzyną w siną dal. Co ciekawe, złodziejom więcej czasu zajęło odpięcie wtyczki ładowania baterii niż samo uruchomienie pojazdu. Nie wiedzieli bowiem zupełnie jak to zrobić.
Gwoli ścisłości, Tesla S jest zabezpieczona przed takim sposobem kradzieży, lecz właściciel z tego systemu nie korzystał. Można bowiem wyłączyć kluczyk zbliżeniowy, a ponadto jako dodatkowe zabezpieczenie służy kod PIN wpisywany w celu uruchomienia pojazdu. Posiadacz auta nie korzystał też ze specjalnego futerału na kluczyk, blokującego fale radiowe, więc w dużej mierze sam jest sobie winien.
Źródło: Electrek.co
Technogadżet w liczbach