Obcy ludzie słuchali rozmów użytkowników Messengera
Portal Facebook potwierdził, że przesyłał rozmowy audio swych użytkowników do zewnętrznych współpracowników. Zajmowali się ich transkrypcją.
Facebook chyba nie ma jeszcze dość skandali z naruszaniem prywatności swych użytkowników. Koncern czyni to w ostatnim czasie bardzo często i będzie musiał z tego powodu płacić gigantyczne kary. Jak niedawno pisałem, FTC nałożyło na portal grzywnę w wysokości 5 mld dolarów, w związku ze sprawą Cambridge Analytica. Natomiast już we wrześniu zakończą się europejskie śledztwa dotyczące amerykańskiej firmy, które mogą ją kosztować nawet 2 mld dolarów.
Nie są to bynajmniej wszystkie problemy amerykańskiego koncernu. W ostatnich tygodniach wybuchła kolejna afera związana ze słuchaniem rozmów użytkowników. Sprawa zaczęła się od ujawnienia, że kontrahenci Microsoftu słuchali rozmów prowadzonych za pośrednictwem Skype. Szybko okazało się, że gigant z Redmond nie był jedyny. Podobne działania prowadziło Apple oraz Google, które po ujawnieniu afery wstrzymały swe programy.
Firma Billa Gates’a, przesyłała zapisy audio rozmów użytkowników, do zewnętrznych kontrahentów, którzy ich słuchali. Firma tłumaczyła się, że chodziło wyłącznie o usprawnienie działania produktu i dochowała wszelkich starań, by zapewnić anonimowość.
Teraz wyszło na jaw, że podobne działania prowadził również Facebook. Dziennikarze Bloomberga dotarli do dokumentów ujawniających, że amerykański portal płacił podwykonawcom za dokonywanie transkrypcji rozmów audio. Chodziło o rozmowy prowadzone poprzez komunikator Facebook Messenger. Po ujawnieniu sprawy, amerykańska firma oficjalnie potwierdziła, że takie działania faktycznie miały miejsce. I zapewniła o ich wstrzymaniu.
Portal w wydanym oświadczeniu twierdzi, że rozmowy były w pełni anonimowe, ale to i tak nie uspokaja użytkowników. Nie można więc wykluczyć, że część z nich zdecyduje się pozwać amerykańską firmę, domagając się od niej odszkodowania. A jeśli do akcji włączą się regulatorzy rynku, koncern zapłaci kolejne kary.
Źródło: Bloomberg.com
Technogadżet w liczbach