To koniec z pornografią. Przynajmniej w Wielkiej Brytanii
Wielka Brytania nadal jest krajem, do którego przenoszą się nasi rodacy, ale niebawem, może przestać takowym być. Tamtejszy rząd szykuje bowiem bardzo niemiłą niespodziankę dla miłośników pornografii i zamierza doprowadzić do jej zablokowania w internecie.
Pod pozorem zapobiegania seksualizacji i komercjalizacji dzieciństwa, Claire Perry, jeden z doradców premiera Camerona, chce wprowadzić cenzurę sieci, dotyczącą treści pornograficznych. Rząd planuje zmusić dostawców internetu, by wprowadzili u siebie specjalne filtry, których zadaniem ma być blokada dostępu do stron oferujących treści erotyczne i pornograficzne.
Najgorsze jest to, że rząd chce, by takie rozwiązanie stało się standardem, co ponoć miałoby uczynić technologię łatwiejszą w użyciu przez konsumentów, ale bardziej chodzi o to, by ISP zaimplementowali takie rozwiązania z własnej woli, co pozwoliłoby je wprowadzić bez potrzeby uchwalania nowego prawa.
Jak wspomniałem, filtr miałby być standardem, a więc działałby stale. Co prawda można by go deaktywować, jednak byłoby to rozwiązanie tylko czasowe i jak twierdzi Perry, wyłączenie filtru o godzinie 21:00, włączyłoby go ponownie o godzinie 7:00, a dodatkowo użytkownik byłby o tym fakcie informowany emailem.
I nie liczcie na to, że skorzystacie z publicznego WiFi, by oglądać ulubione strony. Takie hotspoty będą mieć filtr włączony na stałe, a więc dostęp do pornografii w ich przypadku ma być całkowicie zablokowany.
Można mówić, że brytyjski rząd dba w ten sposób o dzieci, ale nawet same dzieci w te bajeczki nie uwierzą. Na rynku od lat dostępne są różne programy pozwalające rodzicom blokować określone strony, więc jeśli rodzice tylko zechcą, ich dziecko na pewno nie dostanie się do pornografii. Tu chodzi natomiast o większą kontrolę nad obywatelami i ograniczanie ich swobód.
Źródło: Wired.co.uk
Technogadżet w liczbach